Komorowski zasiadł na jednej kanapie z drugim gościem, aktorem Pawłem Domagałą. - „Co łączy aktora i polityka? Obaj grają swoje role. Obaj nie mówią swoim tekstem. Obaj udają, że to jest naprawdę” - uzasadniał dobór gości gospodarz programu. - „Ja nie będę się odzywał, bo nienawidzę, jak aktorzy mieszają się do polityki” - odpowiedział aktor.
Wojewódzki zapytał prezydenta o jego suflerkę, która pojawia się na spotkaniach przedwyborczych. - „Pan też ma kogoś, kto powie panu, co ma pan zrobić. Każdy ma takie osoby, które kierują ruchem, podpowiadają, co ma się w danej chwili zrobić. To jest normalne” - powiedział Komorowski.
Dziennikarz pytał prezydenta, także o spotkanie z chłopakiem, który mówił, że "jego siostra zarabia 2 tys. zł i nie może wziąć kredytu". - „Dzisiaj odpaliłem program, który oznacza, że państwo wspomoże pierwszą pracę. Pracodawcy będzie się opłacało zawrzeć umowę o pracę z pracownikiem” - mówił prezydent.
- „Dlaczego dopiero teraz? Gdzie pan był z tego typu ideami trzy miesiące temu, pół roku temu? Bo zarzucają panu konformizm”– pytał Wojewódzki. Komorowski za konformistę stanowczo się nie uważa. - "Dopiero wychodzimy z procedury nadmiernego deficytu. Nie można obiecywać, jak się nie ma forsy"- stwierdził prezydent.
Wojewódzki poruszył temat medycznej marihuany i stwierdził, że chciałby, aby Polska "wreszcie weszła" w tej kwestii w XXI wiek. Prezydent odparł, że "nie ma problemu" ze stosowaniem jej w lekach. Nie odpowiedział jednak szerzej.
W nieemitowanych na antenie TVN fragmentach prezydent był, także pytany o swoją słynną już wizytę w Japonii. W czasie zwiedzania tamtejszego parlamentu zaprosił do wspólnego zdjęcia gen. Stanisława Kozieja, szefa BBN, w bardzo nietypowy sposób "chodź szogunie". Ponadto zarzucono mu, że wszedł na miejsce, w którym siada spiker japońskiego parlamentu.
Komorowski powiedział u Kuby Wojewódzkiego, że najpierw śmiał się z tej całej sytuacji. - „Uważam, że to bardzo dobra rzecz, by w polityce się czasami pośmiać, nawet z siebie samego (...) Jak obserwowałem, że zaczyna się temu nadawać jakąś wyjątkową rangę, temu, że stanąłem na postumencie do robienia zdjęć, to sobie pomyślałem, że strasznie łatwo manipulować opinią publiczną i wtedy zrobiło mi się przykro” – tłumaczył prezydent.