Wystarczyło nie zgodzić się ze sposobem, w jaki krytykowano rząd; wystarczyło pozytywnie ocenić jakieś jego posuniecie; wystarczyło wreszcie, że nie wylewało się na PiS kubłów pomyj w każdym tekście – to wystarczyło, aby zostać pisowcem. Nie można było pewnych decyzji ocenić dobrze, a innych źle. Źle musiały być ocenione wszystkie propozycje i posunięcia rządu. Albo walczysz z moherowym reżimem, albo jesteś pisowcem – innej opcji nie ma. Tak wyglądała retoryka mediów głównego nurtu.
Dziś mam wrażenie, że taki sposób stawiania sprawy powraca. Paradoks polega na tym, że obecnie to zagranie coraz częściej stosują ci sami, którzy głośno narzekają na system i jego manipulacje. Coraz częściej czuję taką retorykę ze strony Ruchu Kukiza i zwolenników.
Nie chcesz JOWów, krzywisz się na Kukiza? Aha! Czyli podoba ci się to co teraz jest, popierasz system, popierasz PO! Że JOWy w praktyce działają inaczej? Propaganda wrednych mediów! Że wcale nie jest pewne, czy zmiana ordynacji rozmontuje obecny układ? Jak to nie, na pewno partie poznikają. No dobrze, nie poznikają, ale to już na pewno nie będą takie same partie, to już będą takie dobre partie. Kto za zmianami, ten za JOWami, a kto przeciw ten leming. Względnie Polak, który się jeszcze nie obudził. Bo jakby się obudził i zaczął myśleć samodzielnie, to na pewno też myślałby tak jak my.
Celowo przesadzam, choć niektórzy tak zafascynowali się zmianą ordynacji, że to co piszą i mówią zaczyna już tak brzmieć.
Nie mówię, że wybieranie w sposób większościowy nie ma żadnych zalet, ale robienie z niego cudownego środka na uzdrowienie kraju to moim zdaniem absurd. Szczególnie wmawianie ludziom, że politycy to aż się trzęsą ze strachu na myśl o JOWach. Choć rozumiem, że polityków się w Polsce nie lubi i dlatego z czystej złośliwości Polak zagłosuje na coś, co (jak mu się wydaje) politykom zaszkodzi.
Tylko że w roku 2011 wybory do Senatu zostały przeprowadzone w okręgach jednomandatowych. Ciekawa sprawa, że bojący się JOWów politycy sami z własnej woli wprowadzili JOWy. Ale to pewnie tak ze strachu. W tych wyborach bohaterskie JOWy wręcz rozwaliły zabetonowaną scenę polityczną: systemowe partie uzyskały 96% mandatów. Spośród czterech senatorów niezależnych weszli tacy niezależni senatorowie jak Borowski i Cimoszewicz. No, takiego łupnia system dawno nie dostał. Czego jak czego, ale zyskania 63% mandatów przy poparciu 36% głosujących to się Platforma musiała przestraszyć.
Także obudź się! Nie bądź lemingiem! Niech partie popierane przez mniej niż połowę wyborców zgarną 90% krzeseł. Ale im wtedy pokażemy!