Najpierw drukarz odmówił przyjęcia zlecenia na druk plakatów o treści, której nie chciał promować. I tak właśnie powinno być. Współpraca musi być za każdym razem dobrowolna dla obu stron. Jeśli ktoś nie chce przyjąć zlecenia to nie chce i nie powinien musieć się z tego tłumaczyć. Konsekwencją odmowy było, to że nie zarobił.
Drukarz mógłby co prawda powiedzieć, że nie wydrukuje, bo już ma umówione terminy i nie zdąży, albo że nie ma technicznych możliwości. Nikt tego przecież nie sprawdzi, a my w ogóle nie dowiedzielibyśmy się o całej sprawie. Ale drukarz zachował się uczciwie i asertywnie odmawiając i podając prawdziwe powody. Wygląda na to, że działacze LGBT nie cenią takie postawy jak szczerość.
Kilka dni później Ikea zwolniła z pracy człowieka, który nie chciał brać udziału w akcji marketingowej firmy. Pracownik znany już powszechnie jako „pan Tomasz z Ikei” uznał, że jego udział w akcji byłby konfliktem z jego wiarą i dlatego udziału w niej odmówił. Firma postanowiła pana Tomasza zwolnić.
Otóż Ikea powinna mieć prawo zatrudniać takich pracowników, jakich uważa za słuszne. Nawet jeśli kryterium naboru to uznawanie nieracjonalnego biologiczne popędu seksualnego za coś cudownego i powód do dumy. Powtórzę to jeszcze raz: współpraca musi być za każdym razem dobrowolna dla obu stron. Dlatego Ikea (i każda inna firma) powinna mieć możliwość odmowy zatrudnienia (w dzisiejszej nowomowie „dyskryminowania”) osoby której zatrudniać nie chce.
Czy to jest postępowanie mądre? A to już inna sprawa. Może się skończyć tak, że pracowici „panowie Tomasze” przejdą do konkurencji, a w Ikei zostaną ludzie średnio nadający się do pracy, ale za to doskonale obeznani w tematyce LBGT. Czy ta wiedza poprawi sprzedaż mebli to już się troska dyrektorów Ikei, ale rzeczywiście pracodawca powinien mieć prawo do selekcji przyjmowanych pracowników.
I tutaj dochodzimy do różnicy obu spraw. Drukarz z gejami jeszcze umowy nie zawarł, a Ikea z panem Tomaszem już tak. Czy ta umowa zawierała obowiązek udziału w tego rodzaju akcjach? Dlaczego Ikea nie informuje wprost, że będzie od swoich pracowników wymagać takich a nie innych poglądów? Trzeba było takie zastrzeżenie zrobić przy rekrutacji pana Tomasza. Wyjściem z tej sytuacji powinno być według mnie rozwiązanie umowy za porozumieniem. Bez obarczania pracownika winą za to, że pracodawca nie miał odwagi powiedzieć czego chce i próbował wmanewrować człowieka w swoje ideologiczne preferencje.
Nie ukrywam, że zdecydowanie bliżej mi do poglądów drukarza i pana Tomasza. Natomiast swoboda umów powinna przysługiwać każdemu, nie tylko tym, których poglądy popieramy.