Jeśli trend nie ulegnie odwróceniu, stolica Dolnego Śląska może wkrótce stać się po prostu bankrutem.
- Spółki komunalne to bardzo specyficzny twór prawny. Są to podmioty quasi publiczne (bo zakładane przez podmioty publiczne np. miasto Wrocław) działające na takich samych zasadach jak spółki zakładane przez osoby fizyczne. Jednak spółki prywatne kierują się w swoich działaniach rachunkiem ekonomicznym, zatem by trwać na rynku muszą wykazywać zysk – komentuje sprawę radny Krystian Mieszkała.
W ciągu 3 lat (2013 – 2015) spółki założone przez wrocławski samorząd wygenerowały prawie 300 mln zł strat. MPK oraz Wrocław 2012 są rekordzistami w wykazywaniu strat: te dwie spółki wciągu 3 lat wygenerowały 96 mln zł straty! Koszt utrzymania zarządów spółek wyniósł 3,5 mln zł. Na szczęście choć część spółek wygenerowała zyski. W badanym okresie suma tych zysków wyniosła 77 mln zł. Oznacza to jednak, że brakuje 223 mln zł. A zatem wrocławskie spółki właściwie są już blisko bankructwa. Zadłużenie budżetu miasta już sięga 2,5 mld zł, a do tego dochodzi 3 mld zł zobowiązań ulokowanych w spółkach.
- Prywatni właściciele zdają sobie sprawę, że zaciągnięte w bankach kredyty będą musieli spłacać z własnej kieszeni. Trudno sobie wyobrazić sytuację, w której zadłużona spółka prywatna nie osiąga zysku przez dłuższy czas i w dalszym ciągu funkcjonuje. Można sobie więc zadać pytanie dlaczego władze Wrocławia utrzymują spółki które są bankrutami? Jedyne co można w takiej sytuacji zrobić to przekształcić spółki w zakłady budżetowe, ponieważ pozwoli to uzyskać oszczędności w kosztach administracyjnych – uważa radny.
To, że aktualna większość w Radzie Miejskiej oraz otoczenie Prezydenta Rafała Dudkiewicza nie nagłaśnia sprawy długu można zrozumieć. Natomiast dziwić może zaskakująca obojętność wielu wrocławian. Czy mieszkańcy nie zdają sobie sprawy, że dług miasta to tak naprawdę ich dług?