Mecz został rozegrany we Wrocławiu, ale formalnie gospodarzem była Ukraina, która ze względu na wojnę swoje domowe spotkania musi rozgrywać poza granicami kraju. Dla zespołu trenera Serhija Rebrowa nie było to pierwsze spotkanie na Tarczyński Arenie, bo w eliminacjach Euro 2024 grał już w stolicy Dolnego Śląska z Anglią i wówczas padł remis 1:1.
Obie ekipy wtorkowy mecz rozpoczęły bardzo ostrożnie. Niby chciały atakować, ale skupiały się głównie na tym, aby samemu nie stracić gola. Sytuacja zmieniła się po półgodzinie. Wówczas Albert Gudmundsson zabawił się z rywalami przed polem karnym, a następnie idealnie przymierzył pod poprzeczkę i było 1:0 dla Islandii.
Piłkarze Ukrainy nie mając nic do stracenia ruszyli do przodu i jeszcze przed przerwą udało się im umieścić piłkę w bramce, ale po analizie VAR arbiter odgwizdał pozycję spaloną i gola nie uznał. Co się nie udało w pierwszej połowie, udało się po dziewięciu minutach drugiej. Cyhankow przejął piłkę przed polem karnym, przebiegł wzdłuż linii szesnastki i idealnie przymierzył przy słupku.
Ukraina próbowała pójść za ciosem, nadal naciskała, ale Islandia przetrwała napór rywala i z każdą minutą mecz stawał się coraz bardziej wyrównany. Swoje szanse na prowadzenie miały obie ekipy, ale decydujący cios na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu zadała Ukraina. Mudryk przymierzył zza pola karnego i bramkarz był bez szans.
Islandia próbowała jeszcze odrobić straty, rzuciła wszystko do ataku, ale losów spotkania już nie odwróciła i to Ukraina zagra na przełomie czerwca i lipca na boiskach Niemiec.
Ukraina, dla której będzie to czwarty występ na piłkarskich mistrzostwach Europy, zagra w grupie E razem z Rumunią, Belgią i Słowacją.(PAP)
mm/ cegl/