Łatwe to do przebicia nie będzie, a na pewno nie jednym słowem. Tu się przyda jakaś mocarna, siarczysta kombinacja.
No dobrze, dość żartów. Nie mam zamiaru jakoś szczególnie potępiać tego człowieka za wulgaryzm i nie będę udawał, że jakoś szczególnie mnie to oburza. A przynajmniej nie tak, jak pytanie o brata oburzyło Michnika. Od paru ładnych lat były redaktor Gazety Wyborczej słyszy, że ma przeprosić za ojca i brata. Co zrobili członkowie jego rodziny?
Ozjasz Szechter, ojciec Adama Michnika, był przedwojennym komunistą. Działał w Komunistycznej Patii Zachodniej Ukrainy, której celem było odłączenia od Polski jej południowo-wschodniej części (województwa wołyńskie, stanisławowskie, tarnowskie i lwowskie) i utworzenia tam republiki socjalistycznej. Po II Wojnie Światowej wstąpił do PZPR, a tym samym przyczyniał się do umacniania wpływów bandyckiej władzy. W latach 60tych z PZPR odszedł i sam publicznie ocenił swoją działalność polityczną negatywnie.
Ozjasz działał na rzecz okrutniej ideologii, ale przynajmniej tyle dobrego, że ostatecznie przyznał się do błędu. Niestety jego syn, a brat Adama, Stefan Michnik nigdy nie wyraził podobnej skruchy. A w przeciwieństwie do ojca, który był po prostu politykiem oddanym złej ideologii, Stefan ma na sumieniu ludzkie życie.
Brat Adama Michnika był sędzią w procesach określanych jako zbrodnie stalinowskie. Brał udział w procesach, w których ludzi bohatersko walczących z niemieckim okupantem świadomie fałszywie określano jako hitlerowców i zdrajców i pod tym kłamliwym oskarżeniem skazywano na śmierć. Celem nie było wymierzenie sprawiedliwości, tylko wymordowanie lub zastraszenie osób niewygodnych dla komunistycznego okupanta.
Procesy były skandaliczne i to nawet nie dlatego, że Stefan Michnik sądził nie mając zdanych studiów prawniczych. Łamano wszystkie normalne zasady sprawiedliwego procesu. Cofnięto się do czasów jeszcze sprzed Świętej Inkwizycji, która wprowadziła prawo do obrońcy i zakaz stosowania tortur wobec zatrzymanego. Komunistyczne trybunały tego nie znały. Major Zefiryn Machalik był sądzony bez obrońcy, o egzekucji nie poinformowano rodziny. Pułkownik Stanisław Wecki zmarł po trzynastu (!) latach tortur. To były sprawy prowadzone przez sędziego Stefana Michnika.
Czy ludzie żądający od Adama Michnika przeprosin mają rację?
Stefan robił okropne rzeczy, ale to on, a nie jego brat je robił. Nie można, mimo tego wszystkiego żądać, aby Adam przepraszał za Stefana, bo to są dwaj odrębni ludzie. Nie można grzechu jednego przenosić na drugiego. Rozumiem oburzenie na zbrodnie bandziora w todze, ale to nie będzie sprawiedliwe.
Przyzwoitemu człowiekowi będzie oczywiście przykro za świństwa jego bliskich. Myślę, że gdyby Adam Michnik powiedział coś w stylu: „tak, mój ojciec i brat źle robili, zrozumcie, że to moja rodzina, ale zapewniam was, że mi przykro” to tak wielu ludzi by mu tego nie wypominało. Ale jest, jak jest.
Dlatego nie przyłączam się do apelu „Michnik przeproś za ojca i brata”. Uważam, że każdy ma przepraszać za swoje grzechy. A tak się składa, że Adam Michnik ma wystarczająco swoich własnych świństw, za które dobrze by było, gdyby przeprosił.
To przecież on, jako redaktor potężnej w latach 90tych Gazety Wyborczej manipulował Polakami. Z ludzi chcących dekomunizacji robił wariatów i frustratów. Człowiek chcący zwyczajnej sprawiedliwości chodził opluty, bo Michnik wmówił jego otoczeniu, że kieruje się on nienawiścią i szalonym pragnieniem zemsty. Jeśli ktoś widział problemy takie jak korupcja i mafie, to był opisywany jako wsiowy głupek, świr wierzący w jakieś śmieszne teorie spiskowe. Albo jako niebezpieczny populista.
Chwytał po chrześcijańskie miłosierdzie i wybaczanie aby zrobić z nich parasol ochronny dla rozkradających kraj postkomunistów. Korzystał z tych dogmatów, choć sam krytykował, gdy kościół się miesza do polityki. Bezczelnie ich użył, tak jak używa się wycieraczki do butów i tak właśnie je wytarł. Sprowadził te religijne nakazy do taniego sentymentalizmu, spłycił i obrzydził.
Za to mógłby tych ludzi, których latami ośmieszał, w końcu przeprosić.