Emocje po wyborczym wyniku nieco już opadły, co oznacza, że można pokusić się o pierwsze spokojne analizy. Przyczyn porażki Bronisława Komorowskiego było wiele. Nie można całej winy zrzucać, jak robią to niektórzy, wyłącznie na słabą kampanię kandydata Platformy. Czynnikiem decydującym nie były też liczne kampanijne wpadki Komorowskiego, bowiem ci którzy sięgają pamięcią do poprzednich wyborów, doskonale wiedzą, że wówczas kandydat PO popełniał kolejne gafy z niemal identyczną regularnością.
Przyczyną porażki Komorowskiego w tych wyborach było to, że nie dość, iż liczne problemy zgrały się w jednym momencie, to w dodatku naprzeciwko kandydata koalicji rządzącej stanął ambitny pretendent do prezydentury, który górował nad Komorowskim w niemal każdym względzie. Wizerunkowym, swobody wypowiedzi, wykształcenia, kampanijnej aktywności. Tak wymieniać można długo. Nie oznacza to jednak, że Andrzej Duda był kandydatem nie do pokonania, o czym świadczy choćby, mimo wszystko nie rzucająca na kolana, przewaga w drugiej turze.
Pogrzebana nadzieja
Komorowski przegrał jednak dlatego, że choć obietnice Dudy jawiły się wielu jako mało realne, to jednak dawały nadzieję. Nadzieję na to, że Polaków nie czeka kolejna pięcioletnia kadencja prezydenta, którego aktywność ograniczać się będzie do „pilnowania żyrandola”. Duda okazał się być kandydatem dynamicznym, energicznym, stawiającym na kontakt z ludźmi. O Komorowskim tego samego powiedzieć nie można. Ustępujący prezydent, jak tylko mógł, tak unikał spotkań otwartych. Spektakularną klęską okazało się wysłanie w kraj kilkunastu pustych autobusów wyborczych.
Komorowski nie potrafił też właściwie reagować na bieżące kampanijne wydarzenia. Jaskrawym tego przykładem było zwołanie, po przegranej pierwszej turze, referendum w sprawie JOW. Po pierwsze ukazało to Komorowskiego jako polityka niestabilnego emocjonalnie, podejmującymi decyzje pod wpływem impulsu, a w dodatku wykorzystującego sprawowany urząd w celach wyborczych. Po drugie inicjatywa ta pokazała Komorowskiego jako polityka nie traktującego poważnie wyborców, liczącego, że „dadzą się nabrać” na każde posunięcie władzy.
Brak wyrazistości
Trzeba też jasno powiedzieć, że ostatnia prezydentura była po prostu nijaka. Prezydent Komorowski unikał wydawania wyraźnych opinii w wielu kontrowersyjnych, ale i kluczowych dla państwa sprawach. Z łatwością zamiatał kolejne problemy pod dywan, jak chociażby w przypadku incydentu na Ukrainie, gdy znieważono polskiego przywódcę. Tak naprawdę bardzo trudno było jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie o stanowisko prezydenta w wielu kluczowych dla państwa i społeczeństwa sprawach.
Prezydent Komorowski wykazywał też wyraźne przywiązanie do formacji politycznej, z której się wywodził. Pokazał to szczególnie w trakcie kampanii wyborczej, gdy więcej niż o własnych koncepcjach, mówił o PiS-ie i swoim kontrkandydacie. Komorowski jawił się jako typowy prezydent jednej partii. Nie dość, że niemalże bez zawahania podpisywał to, co podsunął mu rząd, to jeszcze sam wychodził z inicjatywami mającymi bronić stanu posiadania koalicji PO-PSL. Po kolejnych przegrywanych przez Platformę referendach lokalnych, Komorowski w ramach walki z „upolitycznieniem” referendów i samorządów, wpadł na pomysł ograniczenia społeczeństwu możliwości odwoływania lokalnych władz.
Brak powagi
Niewypałem okazywały się też akcje firmowane przez ustępującego prezydenta, typu „Orzeł może”, kiedy to w Dniu Flagi grupa ludzi z prezydentem na czele, zamiast z symbolami narodowymi, paradowała po stolicy w różowych barwach z czekoladowym orłem na przedzie… Bronisław Komorowski nie zachowywał się jak przywódca silnego państwa. Jego liczne wpadki w trakcie zagranicznych wojaży, jak ta ostatnia japońska, nie tylko budziły uśmiechy politowania, ale też zażenowanie i złość w wielu polskich domach.
Do tego przemówienia Komorowskiego, wyglądające jak kościelne kazania, w dodatku wyjątkowo nudnego proboszcza. Mimo to, prorządowe media próbowały wmawiać Polakom jak wielkie poparcie społeczne miał Bronisław Komorowski. To też musiało budzić irytacje wyborców i być może spowodowało, że wielu z nich zagłosowało na przekór na Andrzeja Dudę. Zresztą wydaje się, że jedynym który w „rzeczywistość” wytwarzaną przez media uwierzy, był sam ustępujący prezydent. To być może spowodowało, że uznał, iż wybory wygrają się same. Mówi się, że przed upadkiem kroczy pycha i chyba właśnie tak było w przypadku kampanii Bronisława Komorowskiego.
Dolnośląskie akcenty
Negatywnie na wyniku Komorowskiego odbiło się też pewnie postrzeganie Platformy Obywatelskiej, która ostatnimi czasy bardziej niż na rządzeniu skupiła się na wewnętrznych walkach frakcyjnych. Tu znajduje się najmocniejszy dolnośląski akcent. Jest nim oczywiście podział wrocławskiej Platformy między frakcje Grzegorza Schetyny i Jacka Protasiewicza. Stronnicy tego ostatniego, po wygranych w niezwykle kontrowersyjnych okolicznościach wyborach wewnętrznych na Dolnym Śląsku, zajęli się głównie „wycinaniem” polityków kojarzonych ze Schetyną, co negatywnie odbiło się na wizerunku partii w całej Polsce.
Inną związaną z Dolnym Śląskiem przyczyną, która z pewnością negatywnie odbiła się na wyborczym wyniku odchodzącego prezydenta, była odmowa udziału w debacie prowadzonej przez Pawła Kukiza w Lubinie. Komorowski zlekceważył w ten sposób wyborców Kukiza i dał im jasny sygnał na kogo nie powinni głosować w drugiej turze. Skorzystał na tym Andrzej Duda, który Kukizowi nie odmówił i wygrał wybory w wielu dolnośląskich miastach, odbijając Komorowskiemu wiele głosów w „platformerskim” województwie.
Co dalej?
Wyborcze zwycięstwo Andrzeja Dudy z pewnością nada Prawu i Sprawiedliwości nowego impetu przed wyborami parlamentarnymi. Nie oznacza to jednak, że PO już tonie i jej działacze powinni szukać tratwy ratunkowej w nowopowstałych partiach. Platforma musi jednak wyeliminować szereg błędów popełnionych w tej kampanii. Musi też zwrócić się do ludzi, bo ostatnio pokazywała im raczej arogancką twarz władzy. Do tego partia Ewy Kopacz powinna odciąć się od licznych afer i oczyścić ze skompromitowanych działaczy. Nie powinna też przesadzać z nadmierną propagandą sukcesu, która do niedawna przynosiła jej korzyść i poparcie. Dzisiaj ludzie przestali już w nią wierzyć.