Obecne rozgrywki różnią się tym od poprzednich, że po 30 kolejkach nie dojdzie do podziału punktów. Tabela znów "pęknie" na pół, ale postawa zespołu w ciągu samego finiszu nie będzie już decydująca jak w ostatnich latach, gdy praktycznie całą jesień grało się "o nic", a wszystko decydowało się wiosną.
Po piętnastu kolejkach niemal "idealny" bilans mają piłkarze Śląska Wrocław, którzy wygrali, zremisowali i przegrali po pięć spotkań. Równowagi nie ma jednak w bramkach, bowiem tu bilans WKS-u to 19-22. Podopieczni Jana Urbana zachwycają na własnym boisku, gdzie w parze z efektowną, ofensywną grą idą wyniki. Zielono-biało-czerwoni przed własną publicznością wygrali pięć spotkań, jedno zremisowali i jedno przegrali.
W stolicy Dolnego Śląska przegrywały Legia Warszawa (2:1), Lech Poznań (2:0), Lechia Gdańsk (3:2), Cracovia (2:1) oraz ostatnio Pogoń Szczecin (3:0). Sposób na gospodarzy pilczyckiego giganta znaleźli jedynie piłkarze krakowskiej Wisły (0:2). Remis ze Stadionu Wrocław wywiózł też inny zespół z Małopolski, Termalica Bruk-Bet Nieciecza (1:1).
Kiedy Śląsk opuszcza Wrocław pokazuje zupełnie inną twarz, z killera przeistaczając się w idącego na rzeź baranka. Wrocławianie na obcym terenie, jako jedyna drużyna w LOTTO Ekstraklasie, nie wygrali jeszcze spotkania. W odniesieniu wyjazdowego zwycięstwa nie pomogła nawet znakomita postawa Marcina Robaka. Król strzelców minionego sezonu, pozyskany z Lecha Poznań, zdobył już dla Śląska 10 goli i jest najskuteczniejszym Polakiem w lidze.
Jedną bramkę mniej na koncie ma Jakub Świerczok, którego postawa zwróciła uwagę selekcjonera kadry narodowej. Napastnik Zagłębia w meczu z Urugwajem wszedł z ławki, a z Meksykiem zagrał od pierwszych minut. Oba spotkania w pełnym wymiarze czasowym rozegrał obrońca "Miedziowych" Jarosław Jach, który zaprezentował się na tyle dobrze, że może liczyć na kolejne powołania.
Zagłębie sezon rozpoczęło bardzo dobrze, przez pewien czas spoglądając nawet na resztę stawki z ligowego szczytu. Ostatnio lubinianie grają jednak w kratkę, czego najlepszym dowodem jest domowa porażka z pałętającą się w ogonie tabeli Cracovią. Była to pierwsza porażka u siebie podopiecznych Piotra Stokowca. Mimo to, bilans lubinian u siebie 5-2-1, jest imponujący. Gorzej, podobnie jak w przypadku wrocławian jest poza domem (1-3-3). Ogólny bilans bramkowy lubinian wynosi 22-17, a na wyjeździe 6-9.
Choć pozycje dolnośląskich zespołów w tabeli wydają się być odległe, to jednak nic straconego. Do liderów z Zabrza Zagłębie traci zaledwie 6, a Śląsk 9 punktów. Strata lubinian do trzeciej Jagiellonii wynosi już tylko 3 "oczka". Wydaje się więc, że szanse na to, by w decydującej fazie sezonu o mistrzostwo Polski walczyły dwie drużyny z Dolnego Śląska są całkiem spore. Tym bardziej, iż wiosną Jan Urban powinien mieć dużo szersze pole manewru w defensywie, którą jesienią przetrzebiły kontuzje. Nie wiemy też jakie zmiany kadrowe w zespołach zajdą zimą.
Tymczasem już w najbliższy weekend rozpocznie się czas rewanżów. Na pierwszy ogień Śląsk zagra z Arką, z którą ma do wyrównania poważne rachunki. W Gdyni zielono-biało-czerwoni przegrali nie tylko na inaugurację sezonu (0:2), ale też w dramatycznych okolicznościach odpadli po dogrywce w 1/16 Pucharu Polski (2:4). Zagłębie podejmie Koronę, z którą wygrało na starcie rozgrywek (1:0). Lubinianie w lidze mają z kielczanami wyraźnie dodatni bilans, jednak nie może on ich zwieść, bowiem niespełna trzy tygodnie temu przegrali u siebie (0:1) w pierwszym meczu ćwierćfinału Pucharu Polski.
Natomiast za niespełna dwa tygodnie, 26 listopada, Śląsk podejmie u siebie Zagłębie, z którym w drugiej kolejce przegrał w Lubinie 1:0, tracąc gola, mimo przewagi liczebnej, w ostatniej minucie. Takie mecze rządzą się jednak swoimi prawami.