- Ten remis prawdę powiedziawszy traktuję jako porażkę. Gdy się prowadzi do 96 minuty to zawsze boli, gdy straci się gola w takich okolicznościach. Mieliśmy problem w drugiej połowie, po zdobyciu bramki graliśmy zbyt nerwowo. Zabrakło nam wymienienia większej liczby podań, tak żeby przeciwnika wybić z uderzenia. Z każdą upływającą minutą zespół Miedzi był bardziej zdeterminowany w tym, aby odwrócić losy spotkania. W konsekwencji się to udało, szkoda tylko, że w szóstej minucie przedłużonego czasu gry. O to mam pretensje do sędziego, bo uważam, że nie było podstaw, żeby ten mecz aż o tyle minut przedłużyć. No cóż, musimy przyjąć ten punkt. Tak jak powiedziałem, nie satysfakcjonuje mnie on, ale od czegoś trzeba zacząć. Na pewno graliśmy z bardzo dobrą drużyną, aspirującą rokrocznie do ekstraklasy. Chłopcy dzisiaj na boisku zostawili mnóstwo zdrowia. Myślę, że to było widać i za to chciałem im podziękować - podsumowywał Piotr Mandrysz, trener GKS-u.
Katowiczanie od początku spotkania, a zwłaszcza po strzelonej bramce, skupiali się przede wszystkim na zabezpieczeniu dostępu do własnej bramki. Aż do ostatniej akcji meczu ich organizacja gry była niemal wzorcowa. Cofnięcie się do głębokiej defensywy zemściło się jednak w końcówce pojedynku.
- Jak gramy w ataku pozycyjnym to wszyscy mówią dlaczego nie z kontrataku. Jak gramy z kontrataku to czemu nie w pozycyjnym. Widocznie nasze umiejętności jeszcze nie są takie, aby móc zdominować zespół Miedzi. Zgodzę się, że oddaliśmy inicjatywę przeciwnikowi, ale nie starczyło widocznie nam argumentów w ofensywie, by przenieść ciężar gry w dłuższym wymiarze czasu na połowę przeciwnika, a to powinniśmy byli zrobić. Bolą mnie dwa momenty w końcówce spotkania. Uważam, że dwa razy źle wykonaliśmy rzuty wolne. Raz zagraliśmy centralnie do środka, gdzie nie było żadnego naszego zawodnika. W końcówce Tomek Midzierski zupełnie niepotrzebnie z czterdziestu metrów próbował strzelać. Należało tę piłkę zagrać do boku, najwyżej byłby aut. Z autu bramki nie padają, a na pewno nie na połowie przeciwnika. Myślę, że być może dowieźlibyśmy ten wynik. Niestety nad tym musimy pracować. To nas jeszcze boli - zaznaczał trener GKS-u.
Niezadowolenie z końcowego rezultatu nie zmienia jednak faktu, że szkoleniowiec zespołu z Górnego Śląska szanuje punkt wywalczony w starciu z Miedzią, bowiem uważa legniczan za czołową drużynę ligi.
- Zagraliśmy z zespołem, który z pewnością będzie pełnił wiodącą rolę w tej klasie rozgrywkowej. Transfery poczynione i jakość takich piłkarzy jak Wojtek Łobodziński pokazują, że jest to drużyna, gdzie mimo wszystko ten punkt musimy szanować. Ja go szanuję, bo myślę, że dzisiaj zmierzyliśmy się z o wiele trudniejszym przeciwnikiem niż tydzień temu - kończył Piotr Mandrysz.