Marek Borowski mówiąc o Januszu Korwin-Mikke jako o kimś spoza głównego nurtu polityki nie miał zamiaru dodawać mu tym popularności. Wręcz przeciwnie – starał się pokazać swojego rywala jako dziwadło na które głosować nie należy. Dzisiaj wielu polityków wiele by dało, aby ktoś ich nazwał ludźmi spoza głównego nurtu.
Kiedyś osobie mówiącej, że rządzi nami układ czy też system kazano iść się leczyć. Naśmiewano się z nich żartując, że wszędzie widzą układy, a jak się im zgubią klucze to też pewnie uważają to za spisek rządu, he he he. Dzisiaj trzech na dziesięciu wyborców używa tych zakazanych słów i zapowiada, że poprze tego kto będzie z tym systemem walczyć.
Nic więc dziwnego w tym, że nagle wręcz się zaroiło od antysystemowców. Takimi antysystemowcami zostali ostatnio były minister finansów oraz doradca marszałka. Tu ciekawostka: obaj buntownicy pochodzą z Unii Wolności. Tej samej, której członkiem był Bronisław Komorowski. I Andrzej Duda przy okazji też.
Przeszłość człowieka oczywiście nie determinuje go całkowicie, także tu bym się nawet specjalnie nie czepiał. Każdy może różne głupoty robić i później zmądrzeć. Ale nie znalazłem w ich propozycjach niczego, co mogłoby uwolnić życie gospodarcze od polityków. Obawiam się, że dla nich wolny rynek polega tylko na kosmetyce: troszkę podatków obniżyć i najbardziej rażące ograniczenia znieść, ale żeby tak choćby szkoły i szpitale sprywatyzować? A gdzie tam.
Jak ma wyborca chcący konkretnych zmian w tym wszystkim połapać? Przede wszystkim pamiętać kto krytykował obecny system kiedy to jeszcze nie było w modzie i sprawdzić, czy to co ta partia obiecuje naprawdę zmniejszy wpływ państwa na gospodarkę. To są, moim zdaniem, najbardziej wiarygodne dane. Pokrzyczeć hasła w stylu: wymienić polityków! albo już czas na młodych! może każdy. Tak samo jak zapewniać, że skoro nie jest członkiem żadnej partii no to na pewno będzie uczciwy.
Mamy obecnie kilka partii, które zdają się autentycznie chcieć zmniejszenia biurokracji i uwolnienia gospodarki. Mam zamiar jedną z nich wybrać.