Drugi i czwarty zespół ostatniej edycji elitarnej Ligi Mistrzów przyciągnęły do Hali Orbita komplet publiczności. Takie nazwiska jak Bartosz Kurek, Olieg Achrem czy Fabian Drzyzga z jednej strony i Mariusz Wlzały, Karol Kłos czy Nicolas Uriarte z drugiej, podziałały na kibiców niczym magnes.
Mistrzowie Polski w pierwszym secie chcieli pokazać Skrze miejsce w szeregu. Na drugiej przerwie technicznej rzeszowianie prowadzili 16:12. Siatkarze z Bełchatowa nie radzili sobie nie tylko z atomowymi atakami Bartosza Kurka, więc nie mogło dziwić, że pierwszy set zakończył się zwycięstwem Resovii 25:18.
Początek drugiej partii wyrównany był do stanu 6:6. Skuteczny blok i szczęśliwy punkt z serwisu Fabiana Drzyzgi, po którego zagraniu piłka „zahaczyła” o siatkę sprawiły, że na przerwę techniczną Resovia schodziła z dwupunktowym prowadzeniem. Po chwili Skra odrobiła dwa „oczka” i znów mecz toczył się na zasadzie punkt za punkt. Do momentu, gdy przewagę uzyskała Skra, schodząc na drugą przerwę techniczną z prowadzeniem 16:13.
Przewaga bełchatowian rosła i wynosiła już 23:16. Wówczas na boisku pojawił się Aleksander Śliwka i poderwał swój zespół do walki. Trzy odrobione przez Resovię punkty sprawiły, że trener Falasca poprosił o czas. Ostatecznie Skra wygrała 25:20.
Zwycięstwo w drugiej partii podbudowało Skrę, która na pierwszej przerwie technicznej trzeciego seta prowadziła 8:5. Przy stanie 7:12 na boisku znów pojawił się Aleksander Śliwka, wychowanek jaworskiego Spartakusa. Na niewiele się to jednak zdało, bowiem "moc" zatracił Bartosz Kurek, którego dwa kolejne ataki skutecznie zablokowane zostały przez bełchatowian. Na drugiej przerwie technicznej Skra prowadziła 16:9.
Kiedy Skra prowadziła 18:12 wydawało się, że emocji w trzecim secie może już nie być, ale wówczas Resovia poderwała się do walki, niwelując straty, m.in. za sprawą asa serwisowego Nikołaja Penczewa, do trzech "oczek". To było jednak wszystko, na co było stać podopiecznych Andrzeja Kowala w tym secie. Bełchatowianie zwyciężyli 25:18 i objęli prowadzenie w meczu.
Czwarta partia rozpoczęła się od dwupunktowego prowadzenia rzeszowian. Następnie Skra zdobyła swoje premierowe "oczko" w tym secie, a Facundo Conte zdobył z zagrywki dwa punkty z rzędu. Resovia nie radziła sobie w przyjęciu. Chwilę później punkt z serwisu uzyskał Srećko Lisinac. Asem odpowiedział jednak Olieg Achrem i na pierwszej przerwie technicznej Skra prowadziła tylko jednym punktem.
Na drugiej przerwie bełchatowianie powiększyli przewagę do dwóch "oczek" i wydawało się, że do końca meczu będą kontrolowali wydarzenia na parkiecie, nie pozwalając Resovii na odrobienie strat. Nnic bardziej mylnego! Skra prowadząc 24:21 nie wykorzystała trzech piłek meczowych. Chwilę później bełchatowianie wygrali czwartego seta na przewagi 26:24, całe spotkanie 3:1 i to oni zagrają w niedzielę w wielkim finale z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle.
Resovia Rzeszów - Skra Bełchatów 1:3 (25:18, 20:25, 18:25, 24:26)
Sędzia pierwszy: Andrzej Kuchna
Sędzia drugi: Wojciech Maroszek
Resovia: Kurek, Jaeschke, Achrem, Paszycki, Drzyzga, Holmes, Ignaczak (L) oraz Wojtaszek (L), Dryja, Śliwka, Penczew, Witczak; trener Andrzej Kowal
Skra: Lisinac, Wlazły, Kłos, Conte, Uriarte, Marechal, Piechocki (L) oraz Janusz, Gromadowski, Rodriguez, Wrona; trener Miguel Angel Falasca
MVP: Facundo Conte