Z Rady Miejskiej do parlamentu. To nie za duży przeskok dla człowieka, który w polityce jest od niespełna roku?
Rok temu postanowiłem przestać narzekać na trudną sytuację w Polsce i zacząłem działać. Zacząłem od zaangażowania w sprawy lokalne, od składania prostych wniosków dotyczących zwiększania wysokości stypendiów dla szczególnie uzdolnionej młodzieży, a teraz walczę o obniżenie zbyt wysokich stawek za opłaty za wywóz odpadów czy dostarczania wody i odbiór ścieków. Być może te kwestie wydają się błahe w perspektywie całego kraju, ale przecież w skali całego państwa odpowiednikiem lokalnych opłat są podatki, które dla wielu gospodarstw domowych, dla wielu Polaków są bardzo uciążliwe. Należy tutaj zaznaczyć, że obciążenia różnymi podatkami i daninami pochłaniają około 75 procent naszych dochodów. Jest to niebywała lichwa ściągana z obywateli.
W Jaworze jest pan jedynym radnym z komitetu, z którego pan startował. Jeśli wierzyć obecnym prognozom, to Kukiz’15 nie będzie miał w przyszłym Sejmie większości. To nie będzie przeszkodą w realizowaniu swoich propozycji?
W Radzie Miejskiej nie mam ułatwionego zadania, ponieważ często jestem osamotniony w moich inicjatywach. Nie zniechęca mnie to jednak do dalszej pracy i nie upoważnia do tego, abym bezczynnie siedział na sali rajców. Dostałem przecież mandat od ludzi z mojego okręgu, którzy doskonale mnie znają. Utrzymuję z nimi kontakt, więc jestem zobowiązany do reprezentowania ich w radzie. Dlatego w przypadku każdego problemu powierzonego mi do rozwiązania, robię wszystko co w mojej mocy, aby nie zawieść i doprowadzić sprawę do końca. Uważam, że skoro w samorządzie lokalnym, nie należąc do większej grupy radnych, potrafię zwrócić uwagę całej rady i naszej jaworskiej społeczności, skłaniając burmistrza i urzędników do działania, to nawet będąc posłem opozycyjnym, wielu ludziom będę w stanie po prostu pomóc.
Czym więc konkretnie będzie chciał się pan zajmować w parlamencie?
Z tego względu, że najczęstszymi problemami, którymi się zajmuję, są problemy społeczne i bytowe, widzę palącą potrzebę walki z pogarszającą się stopą życiową najbiedniejszych. Widzę jak starzejące się społeczeństwo potrzebuje realnego wsparcia w zmaganiach z problemami, wynikającymi z systemowych wad służby zdrowia. Jako ratownik medyczny, miałem okazję przekonać się, jak bardzo chora jest stworzona przez kolejne rządy struktura. Można to zauważyć choćby na przykładzie badania tomografii komputerowej głowy, na które oczekiwać trzeba od trzech do sześciu miesięcy, a żeby mieć wykonaną TK głowy od ręki wystarczy po pijaku stracić przytomność. To dlatego, że wytyczne zobowiązują do przeprowadzenia takiego badania każdemu, kto stracił przytomność w trakcie upadku. W związku z tym w przyszłym Sejmie chciałbym zasiąść w Komisji Zdrowia. Po to, aby podobne patologie zwalczać.
Polska potrzebuje zrównoważonego rozwoju. Mieszkając w około 25-tysięcznym mieście, obserwuję, jak na co dzień wyludnia się lokalna Polska. To naprawdę poważny problem. Mieszkańcy małych miejscowości emigrują do dużych miast, z kolei ci wyjeżdżają za granicę. W moim odczuciu problemem jest też to, że tak naprawdę w dużej mierze to właśnie mniejsze miasta i miejscowości finansują wielkie ośrodki. Proszę spojrzeć choćby na nasz dolnośląski przykład. Każdego roku do Wrocławia, stolicy województwa przybywa kilka czy nawet kilkanaście tysięcy studentów. Studentów z mniejszych ośrodków. Ci, jeśli nie podejmują pracy na miejscu, w dużej mierze wspierani są przez rodziny. Wynajmują mieszkania, robią zakupy, żyją. To wszystko kosztuje. Całkiem sporo zresztą. Te pieniądze de facto transferowane są z mniejszych miejscowości do lokalnych metropolii. Choćby ludzie wynajmujący studentom mieszkania, którzy w dużym mieście przeciętnie zarabiają lepiej, otrzymują tak naprawdę drugą pensję z dochodów przeważnie mniej zamożnych obywateli. Uważam więc, że nie powinno być tak, iż środki państwowe w pierwszej kolejności pompowane są w metropolie, a dopiero, gdy ich potrzeby są zaspokojone, trafiają do mniejszych ośrodków. Mniejsze miejscowości powoli wymierają. Dlatego będąc posłem, podobnie jak w swoim rodzinnym mieście, chciałbym poświęcić się także pracy w Komisji Gospodarki.
Myśli pan, że to takie proste, że poradzi pan sobie w parlamencie?
Patrząc na dokonania polityków, różnych opcji, zasiadających w parlamencie obecnej kadencji, nie mogę mieć żadnych kompleksów. W Radzie Miejskiej nie raz udowodniłem, nie mając za sobą klubu radnych czy kolegów z tego samego ugrupowania, że potrafię stawić czoła nawet największym wyzwaniom. Jeśli Ewa Kopacz może być premierem, to nie widzę żadnych przeszkód w tym, abym został posłem.