Pożar w zakładach znajdujących się na terenie dawnej cukrowni w Jaworze wybuchł w nocy z 5 na 6 czerwca ubiegłego roku. W wyniku pożaru zawaliła się cześć budynku. Prokuratura podała, że kontrole Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska oraz Państwowej Straży Pożarnej, przeprowadzanie we wcześniejszym okresie w miejscu działalności tej spółki w Jaworze, wykazały szereg nieprawidłowości.
Oskarżony w tej sprawie prezes firmy składującej odpady, Ingo B. - zdaniem śledczych - wiedział, że na terenie składowiska dochodziło wcześniej do drobniejszych pożarów, które powstawały w wyniku samozapłonu składowanych odpadów.
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy Lidia Tkaczyszyn przekazała, że oskarżony "przetwarzał także paliwo alternatywne - materiał zaliczany do niebezpiecznego pożarowo, w sposób naruszający przepisy bezpieczeństwa pożarowego, doprowadzając do znacznego nagromadzenia materiału łatwopalnego w pryzmach oraz w tzw. workach big-bagach z małym dostępem tlenu".
Prokuratura przekazała, że tym sposobem składowania i przetwarzania odpadów Ingo B. spowodował pożar poprzez samozapalenie odpadów, wskutek czego doszło do emisji substancji niebezpiecznych do powietrza i ziemi zagrażających życiu i zdrowiu wielu ludzi.
– Z opinii biegłego z zakresu ochrony środowiska i gospodarki odpadami wynika, że zanieczyszczenie powietrza w wyniku pożaru odpadów objęło Jawor oraz takie miejscowości jak: Winnica, Warmątowice, Przybyłowice i Małuszów – przekazała Tkaczyszyn.
Dowody zgromadzone w śledztwie wskazują, że o wszystkim w spółce decydował jej prezes oskarżony Ingo B.
Prokuratura dodała, że "po przedstawieniu zarzutów Ingo B. nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień. Będąc ponownie przesłuchany wyjaśnił, iż według niego do pożaru doszło wskutek podpalenia".
Oskarżonemu grozi do 10 lat więzienia.