Kandydatka na przyszłego premiera Beata Szydło zaprezentowała projekt, zgodnie z którym rodzice otrzymywaliby 500 zł miesięcznie na drugie i kolejne dziecko. W rodzinach mniej zamożnych, gdzie dochód jest niższy niż 800 złotych na osobę, zasiłek będzie przysługiwał również na pierwsze dziecko.
Aby sfinansować program trzeba będzie jakoś wyczarować pieniądze: albo podnieść podatki, albo ponownie zadłużyć kraj. Czyli też podnieść podatki, ale nie nam tylko naszym dzieciom i wnukom. Z tego co wiem, dobrodziejka nasza wybierze rozwiązanie pierwsze, a opodatkowane będą supermarkety. Aby jakoś zrekompensować straty, prawdopodobnie podniosą ceny. Przypomnę tylko, że supermarkety to miejsca, gdzie zakupy robią najbiedniejsi.
Gdy rząd daje 500 złotych w zasiłku, to te pieniądze widać. Ale tego, że podniesiono o trochę kilkanaście różnych podatków i opłat nie widać. Państwo daje, ale jednocześnie po cichu zabiera. Nie da się nawet dokładnie powiedzieć ile. Wiemy jedynie, że musi zabrać przynajmniej tyle samo (jeśli nie więcej!) ile daje. Bo przecież z nieba mu ta kasa nie spada.
Chyba, że jednak spadnie. Jeśli tak, to ja odpuszczam i już się więcej Beaty Szydło nie czepiam.
Druga (choć niewiele się od pierwszej różniąca) strona najważniejszego podziału na polskiej scenie politycznej nie pozostaje bierna. Nie można przecież pozwolić, aby kraj zalała fala pisowskiego populizmu. Trzeba się tej niszczącej fali przeciwstawić, a najlepiej to zrobić poprzez wywołanie peowskiej fali populizmu.
Platforma zaproponowała zniesienie składek na ZUS i NFZ. Ktoś pomyślał, że wreszcie znika obowiązek ubezpieczania się i Polacy odzyskują wolną wolę w kwestii decydowania o sobie? Hola Hola! Ale ale! Tak dobrze to nie będzie! Zamiast składek będziemy finansować ZUS poprzez podatki. Wyższe podatki.
Krótko pisząc: teraz płacimy na ZUS i NFZ przymusową składkę i nie mamy gwarancji otrzymania pomocy i emerytury. Zmiana ma polegać na tym, że będziemy płacić na ZUS i NFZ przymusowy podatek i nie będziemy mieć gwarancji otrzymania pomocy i emerytury. Ktoś może powiedzieć, że to nie jest żadna zmiana, ale to z pewnością jakiś chory z nienawiści pisowiec. Reforma nie jest po prostu… no, tego… nie jest przesadnie radykalna. W końcu Platforma to partia poważna i stabilna. Patrząc na osiem lat jej rządów można powiedzieć, że wręcz nieruchoma.
Okazuje się, że nieważne kto wygra, bo to mamy zapewnione: wzrost podatków i ogłupianie przez cztery kolejne lata. Można sobie wybrać, czy chce się być ogłupianym w duchu patriotyczno-niepodległościowym czy europejsko-postępowym.
Czy ktoś się w końcu zlituje i oderwie jakiś powiat tworząc tam kolejny Liberland?