– Zgodnie z ustaleniami prezydium zarządu głównego Związek Nauczycielstwa Polskiego od 15 października rozpoczyna bezterminową akcję protestacyjną, polegającą na wykonywaniu tylko tych czynności, tych zadań, tych obowiązków, które po pierwsze mieszczą się w 40-godzinnym wymiarze czasu pracy nauczyciela, a po drugie, które są opisane w przepisach prawa oświatowego – poinformował prezes ZNP na konferencji prasowej.
– Natomiast nie będziemy wykonywali tego, co stało się pewną normą zwyczajową, prawem niepisanym, co weszło w krew i przyzwyczajenia tych, którzy kierują polską edukacją – podkreślił Broniarz. – Nie akceptujemy tych zadań, które do tej pory były przez nas wykonywane, za które nie otrzymywaliśmy pieniędzy – powiedział.
Wśród tych zadań wymienił m.in. wyjazdy na wycieczki szkolne, zielone szkoły, czy też prowadzenie kół zainteresowań i zajęć pozalekcyjnych.
– Nie chcemy być woluntariuszami (...). Przygotowaliśmy zestaw zadań, które naszym zdaniem nie były do tej pory nam wynagradzane i nie chcemy ich wykonywać, mówię o sobotnio-niedzielnych konkursach, zajęciach organizowanych w dniu wolnym od pracy, sporządzaniu sprawozdań z pracy dydaktycznej szkoły, inwentaryzacji obiektów szkolnych, w tym także biblioteki. To jest katalog zadań, który chcemy przekazać nie tylko nauczycielom, ale poinformować o tym także ministra edukacji narodowej –zapowiedział.
Poinformował, że decyzja prezydium to wynik sondażu, który ZNP przeprowadził we wrześniu wśród swoich członków. Wzięło w nim udział ponad 227 tys. nauczycieli i pracowników oświaty. Ankieta zawierała pytania dotyczące oceny kondycji polskiego systemu oświaty, protestu i udziału w preferowanej formie akcji protestacyjnej. Podał, że wynika z niej, że respondenci oceniają kondycję polskiego systemu edukacji na trójkę w skali 1-5, gdzie 1 oznacza "zdecydowanie źle", a 5 - "zdecydowanie dobrze".
– Pytaliśmy nauczycieli o to, jaki jest ich poziom akceptacji dla ewentualnych akcji protestacyjnych. Połowa nauczycieli wyraźnie powiedziała, że weźmie udział w akcji protestacyjnej w formie tzw. strajku włoskiego – powiedział Broniarz.
Z ankiety wynika, że za niewykonywaniem pozastatutowych zadań w swojej szkole/przedszkolu/placówce opowiedziało się 55,3 proc. biorących udział w sondażu ZNP, za udziałem w manifestacjach - 22 proc., za wznowieniem strajku ogólnopolskiego - 18 proc, za inną formą protestu - 3,8 proc.
Prezes ZNP zaznaczył, że akcja protestacyjna rozpocznie się 15 października, już po zaplanowanych na 13 października wyborach parlamentarnych.
– Nie chcemy tego robić w przededniu wyborów. Mamy żywo w pamięci wszystko to, co działo się negatywnego w odniesieniu do naszego środowiska, ta cała fala ataków, hejtu, pomówień, że rzekomo prowadzimy akcję upolitycznioną. Nie zamierzamy zrobić tego przed wyborami, chcemy to zrobić tuż po wyborach – powiedział.
Pytany o przewidywalny zasięg akcji protestacyjnej Broniarz zaznaczył, że każdy nauczyciel będzie podejmował decyzję o przystąpieniu do niej indywidualnie.
W ankiecie ZNP pytało też, czym w pierwszej kolejności powinno się zająć Ministerstwo Edukacji Narodowej. Najwięcej respondentów wskazało na podniesienie wynagrodzeń nauczycieli, zmniejszenie biurokracji i przeładowaną podstawę programową kształcenia ogólnego.
– Poziom wynagradzania nauczycieli spadł poniżej dna. Poziom naszych wynagrodzeń należy do najniższych w krajach Unii Europejskiej, o czym mówi ubiegłotygodniowy raport ("Education at Glance 2018" - PAP). Panu ministrowi nie tylko przypominamy, ale informujemy, że za poziom wynagradzania nauczycieli odpowiedzialność spoczywa na ministrze edukacji narodowej: to rząd formułuje przepisy prawa oświatowego, to rząd określa ramy prawne, w których funkcjonuje nauczyciel i nie damy sobie wmówić, że za to wszystko odpowiada samorząd, a rząd umywa od tego ręce. Minister edukacji narodowej jest konstytucyjnie odpowiedzialny za to wszystko, co dzieje się w sferze edukacji – mówił Broniarz.
Zapowiedział, że po wyborach parlamentarnych ZNP chce zarejestrować komitet inicjatywy obywatelskiej i zacząć zbierać podpisy pod projektem ustawy zakładającej inny niż obecnie sposób ustalania wysokości wynagrodzeń nauczycieli.
– Wraz z powołaniem nowego Sejmu, nowego marszałka, Związek Nauczycielstwa Polskiego przedstawi (…) wniosek o powołanie komitetu inicjatywy, zbierze tysiąc podpisów, pójdzie z tym do marszałka, będziemy czekali na decyzję marszałka o zarejestrowaniu komitetu, a jednocześnie o podjęciu prac zmierzających do zebrania minimum 100 tys. podpisów – powiedział.
– Chcemy, by pensja zasadnicza nauczyciela dyplomowanego była równa przeciętnemu wynagrodzeniu w kraju, natomiast wynagrodzenia pozostałych stopni awansu zawodowego byłyby w odniesieniu procentowym do płacy nauczyciela dyplomowanego – poinformował.
W ubiegłym tygodniu prezes ZNP powiedział PAP, że brane są pod uwagę dwa warianty: powiązanie wysokości wynagrodzenia nauczycieli z wysokością przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce lub z wysokością płacy minimalnej.
Obecnie wysokość wynagrodzenia nauczycieli jest pochodną kwoty bazowej dla nauczycieli określanej jest co roku w ustawie budżetowej. Służy ona do wyliczania tzw. średniego wynagrodzenia nauczycieli. Na średnie wynagrodzenie składa się wynagrodzenie zasadnicze i dodatki określone w Karcie nauczyciela. Jest ich kilkanaście. Nauczycielskie związki zawodowe od lat podkreślają, że nauczyciele dostają tylko po kilka dodatków z listy, a wysokość niektórych z nich jest niska. Wskazują, że o faktycznych zarobkach nauczycieli świadczy wysokość wynagrodzenia zasadniczego. Określa ją co roku minister edukacji w rozporządzeniu o minimalnych stawkach wynagrodzenia nauczycieli.
Broniarz pytany jak propozycja ZNP powiązana wysokości wynagrodzenia nauczycieli z wysokością przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce do dotychczasowego postulatu związku, czyli podniesienia wynagrodzeń o 1000 zł, powiedział, że zrealizowanie postulowanej zmiany przyniesie taki efekt jak spełnienie postulatu.
Prezes ZNP mówił też o biurokracji.
– Chcemy też przystąpić do rzeczowych i rzetelnych rozmów z ministrem edukacji na temat biurokracji – powiedział.
Przypomniał, że ZNP wystąpiło już do MEN o podjęcie rozmów na temat biurokracji i odbyło się już na ten temat pierwsze spotkanie zespołu, w skład którego wchodzą przedstawiciele MEN i związków zawodowych.
– Do rozmów doszło, tyle tylko, że naszym zdaniem są to rozmowy pozorowane, które mają za zadanie odbyć się po to, by minister edukacji mógł powiedzieć, że spełnia postulaty ZNP – ocenił.
Jak mówił, ZNP wystąpiło nie tylko o podjęcie rozmów na temat biurokracji, lecz także o przygotowanie przez MEN listy przepisów prawa oświatowego pod kątem biurokracji w oświacie.
– Pan minister mówi, że to wymaga czasu, że wymaga wielu wysiłków, podczas gdy okazuje się, że MEN od wielu lat posiada taki spis aktów, i śmiało mogliśmy nad tym dokumentem pracować – powiedział.
8 kwietnia rozpoczął się strajk w oświacie, zorganizowany przez Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych. Przystąpiła do niego też część nauczycieli z oświatowej Solidarności. Trwał do 27 kwietnia, kiedy został zawieszony do września. (PAP)