Wyjątkowo silne upały i brak deszczu zahamowały wzrost niektórych roślin. Dla wielu gatunków wysoka temperatura i niska wilgotność jest sygnałem do zakończenia wzrostu i wydania plonów. Jeśli warunki te pojawia się zbyt szybko, plon będzie zbyt mały. Przykładem jest kukurydza. Część rolników skarży się, że rośliny najwyraźniej „uznały, że już czas” i przestały powiększać kolby. Uzyskany plon nie jest jednak w pełni dojrzały i być może nie będzie nadawać się do konsumpcji.
Może jednak zdażyć się o wiele gorzej. Rośliny wrażliwsze mogą nie wytrzymać ekstremalnych warunków i umrzeć. Wówczas zmarnowaniu ulegnie cały zasiew. Uschnięte rośliny mogą się nadać najwyżej do kompostowania. Rośliny wrażliwe na brak wody to między innymi ogórek, rzodkiew, sałata, cebula, kalafior, brokuł i seler.
O ile podczas żniw oczekuje się suszy (deszcz wówczas szkodzi), to podczas okresu wegetacyjnego rośliny wymagają wody. Tej jednak w ostatnich dniach zdecydowanie brakuje. W najgorszym wypadku może zdażyć się tak, że nagromadzona w chmurach woda spadnie na ziemię właśnie w czasie żniw.
Oprócz suszy, szkody w uprawach wyrządziła niezwykle silna burza, która miała miejsce 19 lipca. Huraganowy wiatr szalejący wówczas w całej Polsce szczególnie spustoszył region dolnośląski. Wiatr łamał drzewa i wyrywał krzewy, a to oznacza straty dla sadowników.
Ekonomicznym skutkiem niesprzyjającej pogody może być podniesienie cen żywności. Nie musi się tak jednak stać. Powszechnie wiadomo, że polska produkcja rolna rok w rok znacznie przekracza możliwości konsumpcyjne kraju. Z tego właśnie powodu jest bardzo mało prawdopodobne, aby w Polsce zabrakło żywności.
Według niektórych większym problemem niż same straty w uprawach może być zniekształcona reakcja rynku. Branża rolnicza jest w Polsce silnie regulowana przez politykę rządu. Programy dotacji, skupy interwencyjne i urzędy regulujące branżę (Agencja Rynku Rolnego, Agencja Nieruchomości Rolnych) sprawiają, że sektor jest przeregulowany i zbiurokratyzowany. Reakcja może być nieadekwatna do sytuacji. Krótko mówiąc: zdaniem niektórych bardziej powinniśmy się bać reakcji sektora na suszę niż samej suszy.