Zapewnieniom o doskonałej kondycji budżetu nie było końca. Ministra chwaliły banki (nic dziwnego, „swojemu” pochwał się zazwyczaj nie szczędzi) a telewizja pokazywała wykresy ze strzałkami w górę, co jak wiadomo dobrze wygląda. Brakowało tylko mapy z zieloną wyspą.
Każdemu kto przypominał, choćby w najbardziej stonowany sposób, o kosztach 500+ zamykano usta raportami cząstkowymi. Chwalcy PiS dumnie wznosili triumfalnymi okrzyk „No proszę, mamy 500+ i jakoś się budżet nie zawalił! Te wasze neoliberalne dogmaty nie działają!”.
A tymczasem te „neoliberalne dogmaty”, czyli po ludzku mówiąc po prostu matematyka i zdrowy rozsądek okazały się być bezlitosne. Nadwyżki były spowodowane opóźnieniami z wypłatą zaległych zwrotów z VAT, które w końcu trzeba było jednak zwrócić. I wtedy się okazało, jak jest. Pod koniec roku dowiadujemy się prawdy, choć obawiam się, że jeszcze nie całej.
Teraz to może wydawać się oczywiste: jeśli chcemy dać x milionów na przekupienie wyborców, to trzeba jakoś ten x milionów zorganizować, bo przecież z nieba nie spadnie. I jeszcze trochę dodatkowo na obsługę całego programu, oczywiście. Normalnie podniosłoby się podatki, ale tu trudna sprawa, bo jeszcze mógłby się naród w końcu połapać, że rząd daje mu pieniądze, które chwilę wcześniej wyciągnął mu z kieszeni. A to odkrycie byłoby niemal wszystkim obecnym politykom, nie tylko tym z PiS, bardzo nie na rękę. Więc koszty odłoży się w czasie, bo deficyt to nic innego jak zadłużanie kraju.
Furorę robiło hasło „wystarczy nie kraść”. Nie chcę się nad PiSem pastwić, ale są dwa rozwiązania zaistniałej sytuacji. Okazuje się, że samo nie kraść jednak nie wystarcza, a zatem trzeba jeszcze dobrze zarządzać biorąc pod uwagę „neoliberalne dogmaty”. A co, jeśli hasełko jest prawdą? No cóż.. To by oznaczało, że kradnie się nadal. Ja niczego nie sugeruję, ale skoro ktoś twierdzi, że wystarczy nie kraść aby pieniądze były, a pieniędzy nie ma…
Ministrowi trzeba sprawiedliwie oddać to, że podjął właściwą decyzję o rezygnacji z linii kredytowych MFW. Nie korzystaliśmy z tego (Bogu dziękować), więc tylko marnowaliśmy pieniądze na składkę. Sprawa była tak oczywista, że aż wstyd, że nie zrobiono tego do tej pory. Plus dla ministra.
Niestety, ten sam minister zatajał prawdę o stanie budżetu. A ekipa PiS okazała się podobna do ekipy PO. Miała być dobra zmiana, a jest haniebna kontynuacja.