Ich larwy rozwijają się w ziemi, około metr pod naszymi stopami. Cykl rozwojowy trwa cztery lata, stąd też co tyle lat na danym obszarze mamy do czynienia z tzw. „chrabąszczowym latem”. Wówczas na łąkach i w parkach pojawia się ich szczególnie dużo. Ostatnio miało to miejsce w roku 2011, czyli cztery lata temu. Przygotujmy się na chrabąszczowe lato.
Skąd one się biorą?
Chrabąszcz kasztanowy (melolontha hippocastani), guniak czerwczyk (amphimallon solstitiale) i największy z nich, osiągający aż do 3,5 cm chrabąszcz majowy (melolontha melolontha) najwyraźniej podobnie tak jak ludzie doceniają romantyczną atmosferę letniego wieczoru. Powodem, dla którego wychodzą wtedy ze swoich kryjówek jest bowiem odbycie lotów godowych. Samice składają później, zależnie od gatunku, nawet do 80 jaj z których wyklują się larwy. Najpierw żywią się one butwiejącymi kawałkami drewna i roślinnymi odpadkami, ale później mogą zacząć podgryzać korzenie żywych roślin.
Czy należy się ich obawiać?
Nie. Opowieści o rzekomych pogryzieniach przez chrabąszcze majowe lub guniaki to efekt zbyt bujnej wyobraźni albo strachu przed owadami. Te chrząszcze nie jedzą mięsa, a już na pewno nie atakują ludzi. Odżywiają się liśćmi i kwiatami, a ludzie są im całkowicie obojętni. Ignorują nas do tego stopnia, że niechcący wpadają na nas w locie. Chrabąszcze posiadają chwytne odnóża i uczucie lekkiego drapania gdy usiądą na naszej skórze wydaje się niektórym „ugryzieniem”. Ślady rzekomych ugryzień to prawdopodobnie ślady po komarach których zajęty odpędzaniem chrabąszczy człowiek po prostu nie zauważył. Aby te spokojne owady ugryzły człowieka musiano by je bardzo mocno sprowokować. I nawet jeśli tak, to wątpliwe czy w ogóle przegryzłyby ludzki naskórek.
Chrabąszczy nie należy się więc bać. Zdecydowanie lepiej poobserwować to ciekawe zjawisko. Następna okazja dopiero za cztery lata.