Wzrost zagrożenia kleszczami w miejskich terenach zielonych we Wrocławiu budzi coraz większe obawy mieszkańców oraz lokalnych władz. Choć wiele osób myśli, że te pajęczaki występują wyłącznie w lasach, to rzeczywistość jest inna.
Wrocławska radna Izabela Duchnowska zwróciła uwagę na rosnącą skalę problemu, podkreślając, że wzrasta liczba przypadków chorób odkleszczowych, w tym boreliozy i kleszczowego zapalenia mózgu, co budzi uzasadnione obawy zdrowotne, szczególnie u rodzin z dziećmi, osób starszych oraz opiekunów zwierząt domowych.
Niestety, jak poinformowała wiceprezydent Wrocławia, Renata Granowska, miasto nie podejmuje działań ograniczających populację kleszczy. Dodaje, że choć trwały badania nad naturalnymi metodami kontroli tych pajęczaków, nie udało się dotąd wypracować skutecznych i przyjaznych środowisku rozwiązań.
- Wieloletnie badania nad różnymi rozwiązaniami, które mogłyby w naturalny sposób ograniczać populacje kleszczy, nie pozwoliły na wypracowanie standardu przy użyciu metod biologicznych przyjaznych środowisku, w przeciwieństwie do komarów - wyjaśnia.
Urzędniczka wyjaśnia, że w naturalnym ekosystemie kleszcze mają swoich naturalnych wrogów – bakterie, grzyby, owady czy ptaki. Jednakże, stosowanie środków chemicznych, które miałyby ograniczyć ich liczbę, wiązałoby się z poważnymi konsekwencjami dla środowiska.
Granowska podkreśla, że zastosowanie środków chemicznych, które nie działają wybiórczo, a ze względu na budowę kleszcza wymagałoby użycia bardzo dużej dawki środka bójczego, co oddziaływałoby szkodliwie na środowisko. Taka interwencja mogłaby także doprowadzić do zubożenia bioróżnorodności w miejscach, gdzie stosowane są chemikalia.
W obliczu braku skutecznych metod chemicznych i biologicznych, władze Wrocławia rekomendują działania prewencyjne. Podkreślają, że kluczowe jest stosowanie odpowiedniej odzieży, repelentów oraz regularne sprawdzanie ciała po spacerach.