Gdy w całej Polsce decyzją rządu zamykano tysiące kilometrów linii kolejowych, władze Dolnego Śląska miały inny pomysł. Po ustaleniach z rządem przejęto linię kolejową od stacji Wrocław Psie Pole do Trzebnicy, za własne pieniądze wyremontowano ją, by wreszcie w 2009 przywrócić na niej - po 18 latach - regularne połączenia pasażerskie.
"Na Dolnym Śląsku rozpoczęliśmy modę na kolej. To ta linia - z Wrocławia do Trzebnicy – rozpoczęła realizowany do dziś plan rozbudowy sieci kolejowej w regionie. Przejmujemy nieużywane linie, remontujemy je, a następnie uruchamiamy połączenia naszego przewoźnika, Kolei Dolnośląskich" - mówi Michał Rado, wicemarszałek województwa dolnośląskiego, odpowiedzialny w nim za kolej.
Recepta na korki? Pociąg!
Trzebnica była kierunkiem idealnym: codziennie do Wrocławia wjeżdżały tysiące samochodów, a w ciągu starej drogi krajowej nr 5 wraz z kierowcami w ogromnym korkach czekali również pasażerowie licznych autobusów i busów. Wrocław był i jest miejscem nauki i pracy tysięcy mieszkańców powiatu trzebnickiego.
"Pamiętam, gdy ruch na linii kolejowej został wznowiony. Nagle dla tysięcy mieszkańców Trzebnicy i powiatu trzebnickiego dojazd do Wrocławia stał się dużo łatwiejszy, szybszy i bardziej komfortowy" - mówi Małgorzata Matusiak, starosta powiatu trzebnickiego. "Teraz, mieszkając w naszym pięknym powiecie mamy dostęp do korzyści, jakie niesie ze sobą metropolia taka, jak Wrocław" - dodaje.
Linia z dnia na dzień stała się przewozowym strzałem w dziesiątkę. Otwarta z pompą, pod batutą orkiestry i w obecności oficjeli, była trzecią linią kolejową obsługiwaną regularnie przez pociągi Kolei Dolnośląskich. Dziś żółto białe pociągi na dolnośląskich torach są powszednim widokiem, ale wówczas spółka dopiero zaczynała się rozwijać.
"Obserwujemy ogromny wzrost pasażerów na tej linii rok w rok. Wraz z zakupem nowych, hybrydowych pojazdów w ciągu ostatnich kilku lat skok liczby pasażerów przekroczył aż 60 proc. Co roku z tej linii korzysta blisko milion pasażerów. To pokazuje, jak ogromny potencjał drzemie w kolei" - mówi Damian Stawikowski, prezes Kolei Dolnośląskich.
Kolej do Trzebnicy to precedens
Żaden urząd marszałkowski w Polsce nie dokonał tego wcześniej. Najpierw marszałkowie dolnośląscy powołali - zupełnie od podstaw - własnego przewoźnika kolejowego. Później przejęli linię kolejową, wyremontowali ją i przywrócili na niej funkcjonowanie połączeń pasażerskich.
Ale władze Dolnego Śląska poszły za ciosem: po Trzebnicy wyremontowano, z własnych środków, linię od Szklarskiej Poręby do granicy z Czechami, linię do Bielawy, Świeradowa-Zdroju i Chocianowa. Na tym Dolny Śląsk nie ma zamiaru poprzestać. Jadąc po torach należących do samorządu województwa pociągi wrócą wkrótce do Karpacza, Stronia Śląskiego i Łagiewnik.
Pociągi wracają nie tylko do miejscowości, do których tory buduje samorząd województwa - połączenia przywracane są również dzięki rewitalizacji linii prowadzonych przez PKP PLK. Tylko w ostatnich pięciu latach wróciły połączenia pasażerskie dla ponad 200 tys. Dolnoślązaków.
"Moim celem jest wpięcie do sieci kolejowej kolejnych stolic powiatów na Dolnym Śląsku. A połączenia do Oławy, ma realizować najlepszy regionalny przewoźnik kolejowy w Polsce, Koleje Dolnośląskie" - powiedział Michał Rado, wicemarszałek województwa dolnośląskiego.
Na linii kolejowej do Złotoryi rozpoczęły się prace związane z modernizacją, co otworzy możliwość remontu dalej, w kierunku Lwówka Śląskiego.
Dolnoślązacy chętnie i często korzystają z pociągów Kolei Dolnośląskich; średnia długość jednej podróży sięga 50 km, a każdy mieszkaniec województwa - uśredniając - korzysta rocznie z kolei kilkanaście razy w roku.