Dwa zwycięstwa z rzędu (z ŁKS Łódź 2:1 i Cracovią Kraków 4:0) sprawiły, że Śląsk na dwie kolejki przed końcem sezonu jest bardzo bliski zdobycia medalu mistrzostw Polski. Jeżeli wrocławianie wygrają w sobotę u siebie z Radomiakiem, będą co najmniej wicemistrzami Polski.
"Bardzo chcemy wygrać, bo chcemy zapewnić sobie medal. To, co było tydzień temu, nasz mecz z Cracovią, nie ma już znaczenia. Wiemy, jaka jest sytuacja w tabeli i wiemy, co się musi stać, aby Śląsk zdobył medal. Na taki mecz we Wrocławiu czekano wiele lat. Chcemy wygrać dla siebie, ale przede wszystkim dla kibiców. Wszystko mamy w swoich rękach i chcemy to wykorzystać" - powiedział trener Magiera.
Niemal równo rok temu Śląsk mierzył się z Radomiakiem, również na własnym stadionie i wówczas przegrał 0:1. Sytuacja była jednak zupełnie inna, bo wrocławianie wówczas walczyli o utrzymanie w ekstraklasie i porażka według wielu obserwatorów miała być "gwoździem do trumny" dla Śląska.
"Doskonale pamiętam tamten mecz. Pamiętam, co się działo przed, jakie były problemy i w jakiej byliśmy sytuacji. Ale to będzie zupełnie inne spotkanie. Nie chodzi tylko o stawkę, ale też o oprawę. Wtedy było na trybunach może z dziesięć tysięcy kibiców, a teraz stadion może być pełny" - skomentował szkoleniowiec Śląska.
Do środy wieczorem na mecz z Radomiakiem sprzedano już ponad 31 tysięcy biletów i wiele wskazuje, że Tarczyński Arena może w sobotę się zapełnić do ostatniego miejsca. Komplet widzów nie zawsze był jednak atutem Śląska na swoim obiekcie.
"Nie ma większej nobilitacji dla piłkarza niż pełen stadion i wrzawa trybun. Ale wiem też, że trzeba umieć sobie z tym poradzić, bo to może pętać nogi. Już w tym sezonie graliśmy przy pełnych trybunach, m.in. z Legią i wygraliśmy 4:0. Wierzę, że dobra dyspozycja zostanie potwierdzona i tym razem też zwyciężymy" - skomentował Magiera.
Śląsk wygrywając w sobotę nie tylko zapewni sobie medal mistrzostw Polski, ale przedłuży nadzieję na mistrzostwo, bo do prowadzącej Jagiellonii Białystok traci tylko dwa punkty. Opiekun wrocławian stwierdził, że dla niego najważniejszy jest najbliższy mecz i nie patrzy na rywali.
"Zwłaszcza, że ten mecz z Radomiakiem wcale nie będzie łatwy. Analizowaliśmy zespół z Radomia i nie przez przypadek nie tak dawano pokonał on Legię w Warszawie. Musimy zagrać na miarę naszych możliwości, włożyć wszystko w to spotkanie i wygrać, a co będzie dalej, zobaczymy. Później czeka nas mecz z Rakowem w Częstochowie, który niby jest tak blisko, a jednak bardzo daleko. Teraz czas koncentrować się na Radomiaku" - dodał.
Śląsk w sobotę będzie musiał sobie radzić bez Aleksandra Paluszka, który w spotkaniu z Cracovią nabawił się kontuzji. Uraz jest na tyle poważny, że środkowy obrońca w tym sezonie już nie zagra.
"Alek walczył o miejsce w wyjściowej jedenastce, a kiedy już wywalczył, dopadła go kontuzja. Dla mnie ten piłkarz to wzór do naśladowania, bo się nie poddawał, nie skarżył, walczył o miejsce w składzie, a kiedy wchodził z ławki rezerwowych, zawsze był mocnym punktem. Niestety, w sobotę zespół będzie musiał wykonać zadanie bez niego" - skomentował Magiera.
Chociaż sezon jeszcze się nie skończył, w mediach pojawiły się już pierwsze plotki, kto dołączy latem do Śląska. Trener wrocławian nie chciał na ten moment ich komentować.
"To nie ten czas. Przed nami dwa bardzo ważne mecze. Po sezonie będziemy mogli usiąść i powiedzieć głośno coś o kontraktach i transferach. Teraz tego tematu nie podejmę" - uciął.
Początek meczu Śląsk - Radomiak w sobotę o godz. 17.30.(PAP)
marw/ cegl/