Zakon Kawalerów Maltańskich to jedno z bardziej tajemniczych miejsc w Polsce. Niegdyś szpital, sanatorium, a także, jak wielu uważa, „wylęgarnia Aryjczyków” lub „dom rozpłodowy SS”, choć rewelacje te nigdy nie zostały potwierdzone. Niewątpliwie miejsce wielu tragicznych wydarzeń, które żyją w murach starego budynku.
Dawny szpital powstał w XIX wieku. Jadąc drogą krajową nr 35 od strony Świdnicy, góruje nad niewielką wsią liczącą niewiele ponad 1000 mieszkańców. Przez wielu określany jest również pałacem, choć takowym nigdy nie był. Dawny właściciel miejscowości przekazał swój majątek Zakonowi Kawalerów Maltańskich i nakazał wybudowanie tu szpitala i domu starców. Powstało olbrzymie arcydzieło, które w latach swojej świetności mieściło 85 łóżek i przyjmowało rocznie blisko 400 pacjentów, z czego połowa z nich była pacjentami z chorobami umysłowymi. W dwudziestoleciu międzywojennym funkcjonowało tu sanatorium.
To co działo się w dawnym szpitalu w Mokrzeszowie chwilę przed wojną i w jej trakcie pozostaje jedną z większych zagadek Dolnego Śląska. Według relacji świadków funkcjonować tu miała „fabryka dzieci”, jednak nie ma na to jednoznacznych dowodów. Takie historie mają potwierdzać opowieści dawnych mieszkańców Kunzendorfu. Na początku 2010 roku na przykościelnym cmentarzu dokonano ekshumacji. Oprócz szczątków żołnierzy natrafiono na kości kobiet, które według opinii biegłych, zmarły tuż po porodzie. Jedni twierdzą, że to dowód mrocznego etapu obiektu, inni, że tu funkcjonował szpital, więc szczątki kobiet to nic nadrzywajnego.
Nadzwyczajnie ma się jednak robić po zmroku. Na temat „pałacu” w Mokrzeszowie krąży wiele legend mrożących krew w żyłach, a relacji wielu osób, które odwiedziły dawny szpital, wskazują na występowanie w nim zjawisk paranormalnych.
„Mury tego wielkiego kompleksu przeżyły wiele i niewątpliwie doświadczyły wielu tragicznych wydarzeń. Podobno leczeni tu byli ludzie psychicznie chorzy, a według legend znajdować się tutaj miała fabryka dzieci. Jeśli dodamy do tego grzebanie ciał kobiet zmarłych tuż po porodzie, to niewykluczone, że takie miejsce może być przepełnione energią przebywających tu kiedyś ludzi. Podobno straszą tu duchy dawnych pacjentów, a nawet słychać płacz małych dzieci” - tłumaczy Radek, członek Mystery Hunters.
Przypuszczenia o występowaniu zjawisk nadprzyrodzonych potwierdziły się. Łowcy duchów rozmieścili swoje kamery na korytarzach szpitala, które zarejestrowały poruszające się drzwi w dawnej recepcji szpitalnej. W dawnej kaplicy badacze niewyjaśnionego umieścili czujniki energii elektromagnetycznej, które uległy wyładowaniu.
„Przez dłuższy czas nic się nie działo. W pewnym momencie jeden z czujników pola rozładował się, tak jakby coś pobrało z niego energię, którą od razu przekazało na inne urządzenia, które trzymaliśmy w ręku. Niejednokrotnie słyszeliśmy w szpitalu niepokojące odgłosy, a także przeraźliwy krzyk, który nie przypominał niczego, co ludzkie. Ten szpital skrywa więcej tajemnic niż nam się mogło wydawać” - mówi Piotr, członek Mystery Hunters.